W tym miesiącu a dokładniej 25 grudnia przypada 30. rocznica upadku Związku Radzieckiego. Najpotężniejsze zdeformowane państwo robotnicze pogrążało się w chaosie, ponieważ rzekomi komuniści plądrowali państwo i jego aktywa, czemu kibicowali zachodni imperialiści. Kapitalizm ujawnił swoje brutalne oblicze, a robotnicy Związku Radzieckiego musieli zapłacić za to wysoką cenę.
[Source]
Charakter Związku Radzieckiego
Rewolucja rosyjska 1917 roku była największym wydarzeniem w historii ludzkości. Po raz pierwszy w historii uciskani nie tylko powstali, lecz także przejęli władzę i utrzymali ją. Nawet połączone siły wszystkich imperialistycznych państw świata nie zdołały obalić nowego państwa robotniczego.
Rewolucja rosyjska powinna była być początkiem rewolucji światowej, ale z powodów, których nie będziemy tutaj omawiać, tak się nie stało.
Zwycięstwo w wojnie domowej wiązało się z dużymi kosztami. Rosja nigdy nie była bogatym krajem. Dodatkowo, po pierwszej wojnie światowej i wojnie domowej zarówno przemysł, jak i rolnictwo były w opłakanym stanie. Izolacja rewolucji w tym stanie gospodarczego zacofania położyła podwaliny pod wzrost biurokracji. Pod koniec lat dwudziestych państwo robotnicze zdegenerowało się w coś, co Trocki nazwał zdeformowanym państwem robotniczym. W ramach partii i machiny państwowej nowa biurokracja, złożona w dużej mierze z wrogów rewolucji 1917 roku, wywłaszczyła władzę polityczną z klasy robotniczej i chłopstwa.
„Z samego wnętrza radzieckiego ustroju wyrastają dwie przeciwne tendencje. Ponieważ w przeciwieństwie do gnijącego kapitalizmu rozwija on siły wytwórcze, więc tym samym zakłada fundamenty pod socjalizm, zarazem w takim stopniu, w jakim w imię dogodzenia warstwom wyższym doprowadza do coraz skrajniejszych postaci burżuazyjne zasady dystrybucji, przygotowuje też restaurowanie kapitalizmu. Sprzeczność między formami własności i normami dystrybucji nie może narastać bez końca. Albo normy burżuazyjne będą musiały, w tej lub innej postaci, objąć również środki produkcji, albo też na odwrót — normy dystrybucji będą musiały stać się zgodne z własnością socjalistyczną.” (Trocki, ,,Zdradzona rewolucja”, rozdz. 9)
Ta nowa biurokratyczna kasta żyła na plecach robotników w sposób, który bardzo przypominał kapitalistów z Zachodu. Mieli wille, luksusowe samochody, płaszcze z norek, biżuterię, drogie zegarki. Ale oczywiście swoje bogactwo zdobyli nie dzięki własności prywatnej, lecz dzięki grabieży kasy państwowej.
Również z tego powodu musieli tłumić wszelkie rodzaje demokratycznej dyskusji. Ponieważ w momencie, gdy wieko zostało podniesione, przywileje biurokracji stałyby się celem krytyki. Kapitaliści, przynajmniej historycznie, odgrywali postępową rolę w oszczędzaniu i inwestowaniu, a w zamian otrzymywali swoje zyski. Biurokracja, z drugiej strony, nie odgrywała takiej roli. Była całkowicie pasożytnicza.
Drobni biurokraci zasiadający na wszystkich szczeblach administracji nie mieli żadnego interesu w rozwoju gospodarki. Interesowała ich tylko własna pozycja. Jeśli więc ich zwierzchnicy żądali tony gwoździ, to je dostarczali, a to, czy te gwoździe przydadzą się stolarzowi, było sprawą zupełnie drugorzędną. Im więcej biurokracja centralnie stawiała wymagań, tym bardziej bezczelne stawało się oszukiwanie i matactwo.
Nowoczesna gospodarka to delikatny organizm, wymagający zrównoważonego podziału zasobów między różne gałęzie. Biurokracja zawsze starała się utrzymać tę równowagę, ale im bardziej rewolucja odchodziła w niepamięć i im bardziej skomplikowana stawała się gospodarka, tym gorsza stawała się sytuacja.
Zamiast prowadzić świat ku socjalizmowi, nowa biurokracja blokowała dalszy rozwój, a nawet działała jak hamulec dla rewolucyjnych zmian w innych krajach. Reakcyjna biurokracja państwowa żywiła się demoralizacją każdej pokonanej rewolucji, co wzmacniało jej władzę. Tak jak biurokraci związkowi na Zachodzie boją się robotników bardziej niż szefów, tak biurokraci państwowi w Związku Radzieckim bali się rosyjskiego robotnika bardziej niż zachodnich imperialistów.
Biurokracja z relatywnego hamulca rozwoju gospodarki stała się hamulcem absolutnym. Oznacza to, że pod kontrolą robotników gospodarka mogła rozwijać się szybciej i w sposób bardziej zrównoważony. Ale nawet pod rządami biurokracji od lat 30. do 60. nastąpił pewien rozwój, czasem nawet gwałtowny. Ale pod koniec lat 70. gospodarka pogrążyła się w stagnacji, a załamanie było tuż za rogiem.
Próby reform podejmowane przez Gorbaczowa
Michaił Gorbaczow został przywódcą Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego (KPZR) w 1985 roku. Był on odzwierciedleniem warstwy biurokracji, która próbowała przeprowadzić reformy, aby wyjść z gospodarczego impasu. Gorbaczow mówił o kontroli robotniczej i demokracji, ale nic z tego nie mogło być zrealizowane, dopóki biurokracja trzymała władzę nad społeczeństwem.
W rzeczywistości dla biurokracji wybór między kontrolą robotniczą a powrotem do kapitalizmu nie był trudny. Woleli kapitalizm. Ale na początku nie był to wybór świadomy. Wciąż przeprowadzali reformy, próbując zachować istniejący system. Gorbaczow próbował znaleźć oparcie w klasie robotniczej, by ograniczyć najgorsze ekscesy kasty biurokratycznej, nie po to, by ją obalić, ale by zachować reżim jako całość. Jak wyjaśnił Ted Grant:
Na tym polegała fundamentalna wada stanowiska Gorbaczowa. Zachęcanie robotników do większej inicjatywy, a tym samym większej wydajności, przy jednoczesnej obronie przywilejów biurokracji, było próbą dokonania kwadratury koła.
Ted Grand: ,,Rosja: Od rewolucji do kontrrewolucji”
Gorbaczow podkreślał, że „słuszne” przywileje muszą być utrzymane:
W pełni przywracamy zasadę socjalizmu: od każdego według jego zdolności, każdemu według jego pracy.
Jeśli zastanawiacie się, skąd wzięła się ta „zasada”, to jest to bastardyzacja zasady „od każdego według jego zdolności, każdemu według jego potrzeb”. To nie jest przypadek. Było to ideologiczne uzasadnienie rządów biurokracji.
Około 200 000 najbardziej skorumpowanych urzędników zostało zwolnionych, ale to było tylko zarysowanie powierzchni 19-milionowej biurokracji. Dla robotników presja była coraz większa. Program reform oznaczał pogorszenie standardu życia i warunków pracy. Poważnym problemem stał się alkoholizm, który doprowadził do nieobecności pracowników w pracy z powodu upojenia alkoholowego. Próby ograniczenia podaży alkoholu doprowadziły do powstania ogromnego czarnego rynku nielegalnie destylowanego alkoholu i musiały zostać zaniechane. W tym samym czasie biurokracja wzbogaciła się jeszcze bardziej.
W drugiej połowie lat 80. rozluźniono państwowy monopol na handel zagraniczny. Stworzyło to ogromne możliwości do dalszej grabieży majątku państwowego. Przedsiębiorstwa mogły teraz zatrzymać część wpływów z handlu zagranicznego. W praktyce oznaczało to, że menedżerowie w branżach eksportowych lub pośrednicy zgarniali do kieszeni znaczną część wpływów, które następnie trafiały na konta bankowe na Zachodzie. Procesowi temu sprzyjała jednoczesna deregulacja bankowości.
Chodorkowski był doradcą Jelcyna z zachodnimi koneksjami. Jego kariera ukazuje charakter nowej klasy oligarchów. W 1986 roku pracował jako etatowy pracownik Komsomołu (młodzieżowego skrzydła partii komunistycznej), a następnie w 1987 roku założył „Centrum Naukowej i Technicznej Twórczości Młodzieży”, powiązane z Komsomołem, które handlowało z Zachodem. W ciągu nieco ponad roku doprowadziło go to do założenia banku Menatep, z pomocą zachodnich bankierów. Bank ten szybko stał się jednym z największych prywatnych banków rosyjskich i dzięki niemu Chodorkowski uzyskał kontrolę nad spółką naftowo-gazową Jukos. Do końca lat 90. Chodorkowski posiadał pakiet kontrolny w 30 firmach, a w 2004 roku był 16. najbogatszym człowiekiem na świecie, z majątkiem przekraczającym 16 mld dolarów.
Gospodarce udało się osiągnąć chwilowy wzrost, ale potem sprawy szybko przybrały gorszy obrót. Żywność gniła na polach, nasiliły się kradzieże i defraudacje. Czarny rynek stał się głównym źródłem towarów dla fabryk, sklepów i konsumentów. Półki sklepowe były puste, a do 1990 roku 70 milionów ludzi żyło na granicy ubóstwa. Fala strajków ogarnęła Związek Radziecki, osiągając kulminację w postaci strajku górników, w którym wzięło udział 300 000 osób. Istnieją doniesienia o przejęciu przez robotników kontroli nad miastami górniczymi podczas trwania tych strajków:
„Komitet strajkowy w zasadzie stał się władzą w miastach. Zajmowały ich kwestie handlu, transportu, utrzymania porządku. Od rana do nocy przychodzili do komitetów ludzie, którzy przez długi czas nie mogli uzyskać pomocy czy wsparcia od żadnej innej organizacji. A ich członkowie badali każdy problem, konsultowali się ze specjalistami, pomagali, gdzie mogli, w leczeniu, remontach, znalezieniu pracy…” (,,Trud”, 3 sierpnia 1989)
Te działania robotników niosły w sobie zalążek rewolucji politycznej. Klasa robotnicza nie miała jednak organizacji, która mogłaby zjednoczyć jej walkę i pozwolić jej na narzucenie swoich klasowych żądań. Zamiast tego ich walka została przekierowana i stała się pretekstem do dalszej prywatyzacji.
W 1990 roku tygodnik „The Soviet Weekly” opublikował sondaż, w którym stwierdzono, że tylko 15-20 procent młodych ludzi wierzy w socjalizm. Słowo to było już cuchnące, skażone przez biurokrację. Zamieszki stały się powszechne, a masy traciły strach przed represyjnym aparatem państwa, atakując nawet milicję.
Powszechny sceptycyzm i rozczarowanie wśród ludzi odzwierciedlały polityczne żarty w rodzaju „czy osiągnęliśmy już prawdziwy komunizm, czy czeka nas jeszcze coś gorszego?”. Mimo to, w 1990 roku ponad 40 procent opowiadało się za powrotem do bardziej scentralizowanego zarządzania gospodarką, a tylko 25 procent chciało systemu zorientowanego rynkowo. Tak więc przejście do kapitalizmu nie było popularną opcją.
Ale biurokracja zaczęła poważniej zmierzać w kierunku kapitalizmu. Stracili oni całą wiarę w „socjalizm”, to znaczy w siebie, i z podziwem spoglądali na Zachód. Trocki zauważył, że członkowie biurokracji będą próbowali zabezpieczyć swoją pozycję i pozycję swoich dzieci, przekształcając się w kapitalistów. To właśnie miało miejsce. Biurokraci na wszystkich szczeblach starali się zagarnąć tyle łupów, ile tylko wpadło im w ręce. Szerzyła się korupcja. Rozpoczęto program oszczędnościowy, w tym prywatyzację (początkowo małych przedsiębiorstw), deregulację cen i płac.
Jelcyn wkracza na scenę
W 1990 roku Państwowy Komitet Planowania (Gosplan) ostrzegał przed całkowitym załamaniem gospodarki. Jelcyn – były członek Biura Politycznego, który został zwolniony za potępienie biurokracji i korupcji – wyłonił się jako lider skrzydła prokapitalistycznego. On i jego frakcja forsowali szybsze „reformy”, które miały rozwiązać sytuację.
Rozpad Związku Radzieckiego rozpoczął się na dobre, a Jelcyn wykorzystał swoją pozycję przewodniczącego rosyjskiej Rady Najwyższej do zwiększenia własnych uprawnień (wobec rządu Związku Radzieckiego), tworząc pozycję konkurencyjną wobec Gorbaczowa.
Gorbaczow i jego ministrowie nie podjęli decyzji o przejściu na kapitalizm. Wahali się, próbując zachować równowagę między prokapitalistycznym a ortodoksyjnym skrzydłem biurokracji. W 1990 roku Gorbaczow wycofał się z wielu prorynkowych reform. W jednym z przemówień zaatakował biurokrację, ale upierał się, że nie przechodzą na gospodarkę rynkową. Po tym wydarzeniu Jelcyn zrezygnował z członkostwa w KPZR. Gorbaczow nadal próbował balansować między dwiema frakcjami, ale sytuacja wymykała się spod jego kontroli. W Związku Radzieckim istniały teraz dwie jawnie zadeklarowane legalne partie: stara partia biurokracji, KPZR, oraz sojusz partii proreformatorskich na czele z Jelcynem.
Reformy rynkowe nie zdołały zahamować załamania gospodarki. Produkcja gospodarcza w pierwszych sześciu miesiącach 1991 roku spadła o 10 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Doszło do kolejnych strajków w zagłębiach węglowych.
W czerwcu 1991 roku Jelcyn wygrał wybory na prezydenta Federacji Rosyjskiej. Był to decydujący zwrot. W tym samym czasie mniejsze republiki radzieckie domagały się niepodległości. Gorbaczow został zmuszony do sporządzenia nowego traktatu unijnego, ku oburzeniu ortodoksyjnego skrzydła partii. Gorbaczow manewrował teraz z Jelcynem przeciwko frakcji ortodoksyjnej, aby przyjąć traktat, który przyznawałby dalszą autonomię poszczególnym republikom, w tym oczywiście Federacji Rosyjskiej. Byłby to w rzeczywistości koniec Związku Radzieckiego.
Frakcja ortodoksyjna rozpoczęła próbę zamachu stanu, aby powstrzymać ratyfikację traktatu. Biorąc pod uwagę małe zaangażowanie urzędników najwyższego szczebla, jak również KGB, byli oni wyjątkowo słabo zorganizowani. Wydaje się, że twórcy zamachu stanu liczyli na to, że Gorbaczow albo przyłączy się do puczu, albo zrezygnuje na rzecz swojego zastępcy, ale ten odmówił. Puczyści wydali nakaz aresztowania Jelcyna, ale nie byli w stanie go zrealizować. Jelcynowi udało się uciec przed aresztowaniem. Jelcyn wykorzystał sytuację. Zabarykadował się w budynku parlamentu (Białym Domu) i zaapelował do ludzi, aby się do niego przyłączyli, co uczyniło około 10 000 osób. Puczyści podjęli próbę szturmu na Biały Dom, ale po potyczkach, w których zginęło kilku demonstrantów, wycofali się. Potem wszystko się rozsypało i spiskowcy zostali aresztowani. Pozycja Gorbaczowa została poważnie osłabiona. Frakcja ortodoksyjna została rozgromiona, więc Gorbaczow nie mógł się już na nich oprzeć w walce z Jelcynem. Nie mógł dłużej opierać się jego atakom. Pod koniec roku traktat o unii został zapomniany, Związek Radziecki rozwiązany, a wraz z nim prezydentura Gorbaczowa.
Jelcynowi i jego frakcji nie zabrakło takiej samej determinacji jak twórcom zamachu stanu. KPZR została zawieszona 29 sierpnia, tydzień po upadku puczu. Jelcyn rozpoczął demontaż partii, zaczynając od nacjonalizacji wszystkich jej aktywów. Ostatecznie partia została zdelegalizowana 6 listopada. Gdy Związek Radziecki przestał istnieć, Jelcyn został niekwestionowanym prezydentem Rosji i szybko przystąpił do „liberalizacji” gospodarki. Kongres Deputowanych przyznał mu nadzwyczajne uprawnienia do przeprowadzenia reform gospodarczych, w tym deregulacji.
Czynnikiem decydującym w tym procesie był brak niezależnego ruchu klasy robotniczej. Robotnicy nie byli w stanie odegrać niezależnej roli, w wyniku czego cała walka toczyła się między dwoma skrzydłami biurokracji: jednym, które walczyło z zaufaniem i poparciem zachodniego imperializmu, i drugim, całkowicie zdemoralizowanym i pozbawionym realnego planu. Frakcja ortodoksyjna była obrońcami status quo, które się nie sprawdziło i w które nikt nie wierzył.
Robotnicy nie widzieli perspektyw w żadnym z tych skrzydeł. Dochodziło do strajków i demonstracji, ale panował ogromny zamęt i brak prawdziwej alternatywy. Wezwanie Jelcyna do strajku generalnego uzyskało poparcie byłej brytyjskiej konserwatywnej premier Margaret Thatcher, ale bardzo niewielu robotników się do niego przyłączyło. Ludzie, którzy przyłączyli się do obozu Jelcyna to studenci, inżynierowie i spekulanci, którzy widzieli korzyści materialne w powrocie do kapitalizmu. To właśnie bierność klasy robotniczej umożliwiła Jelcynowi i jego skrzydłom przejęcie kontroli.
Pucz Jelcyna
Chociaż wydawało się, że frakcja ortodoksyjna została pokonana, nie trzeba było długo czekać na pojawienie się opozycji. Nowe reformy nie tylko nie poprawiały sytuacji klasy robotniczej, ale wręcz ją gwałtownie pogarszały. Zniesienie kontroli cen w sytuacji niedostatku oznaczało gwałtowny wzrost inflacji. W ciągu miesiąca ceny wzrosły o 300 procent, a pod koniec 1992 roku inflacja wyniosła 2.400 procent.
Rosja znalazła się w fatalnej sytuacji: przygniatały ją wady biurokratycznego złego zarządzania w połączeniu z kapitalizmem kumoterskim. Produkowano te same tandetne towary, ale teraz po bardzo zawyżonych cenach. Równocześnie nie wypłacano wynagrodzeń. Przemysł stał w miejscu z powodu braku materiałów. Sytuacja stawała się rozpaczliwa. Wywołało to masowe protesty przed Białym Domem, które zmusiły rząd do podwojenia płacy minimalnej i podniesienia emerytur.
W swoich wspomnieniach Jelcyn pisze, że jego celem było uczynienie „reformy” nieodwracalną. To znaczy, chciał uczynić powrót do gospodarki nakazowo rozdzielczej nieodwracalnym, ale napotkał na opór. Stało się jasne, że Kongres stanowił poważną przeszkodę dla dalszych postępów w realizacji „reform” Jelcyna. Wiosną 1992 roku Jelcyn musiał częściowo wycofać się ze swojej terapii szokowej i zwolnić swojego ministra finansów Gajdara. Było to ostrzeżenie dla Jelcyna. Jeśli chciał on kontynuować swoje działania, musiał zrezygnować z parlamentu i przejąć władzę jako dyktator.
Przez większą część 1992 roku Jelcyn spierał się z parlamentem o nową konstytucję, ale nie udało mu się dojść do porozumienia. W grudniu Zjazd Deputatów Ludowych zgodził się na kwietniowe referendum w sprawie nowej konstytucji w zamian za rezygnację premiera Gajdara, który powrócił do władzy w czerwcu. Ale to porozumienie nie przetrwało. Do marca 1993 roku Jelcyn zaczął rządzić dekretami, co zostało zablokowane przez Trybunał Konstytucyjny, który orzekł, że jest to niezgodne z konstytucją. Zamiast tego Jelcyn został poddany procedurze impeachmentu, której ledwo uniknął.
Jelcyn włożył teraz cały swój wysiłek w referendum. Mocarstwa imperialistyczne otwarcie wspierały Jelcyna i w kwietniu, tuż przed referendum, uzgodniono pomoc w wysokości 42 mld dolarów. Dzięki temu Jelcyn mógł obiecać kolejną podwyżkę płacy minimalnej i emerytur – była to oczywista łapówka. Jelcyn nieznacznie wygrał referendum, choć odsetek osób wstrzymujących się od głosu był wysoki i Jelcyn prawdopodobnie sfałszował głosowanie. Mimo to Jelcyn wykorzystał wynik jako pretekst do wystąpienia przeciwko swoim wrogom.
We wrześniu Jelcyn zawiesił działalność Zjazd Deputatów Ludowych i Rady Najwyższej i obiecał nowe wybory na podstawie nowej, napisanej przez siebie konstytucji. Natychmiast Zjazd Deputatów Ludowychprzegłosował impeachment prezydenta i usunięcie go z urzędu. Jelcyn ponownie mianował Gajdara ministrem finansów i próbował uzyskać poparcie dla nowej konstytucji. Nie odniósł jednak większych sukcesów. Jego manewrom sprzeciwiło się 148 ze 176 przywódców regionalnych, w tym rada miejska Sankt Petersburga. Zachodni imperialiści, oczywiście, poparli Jelcyna. Nie przejmowali się oni prawnymi czy demokratycznymi niuansami, ale bardziej zniszczeniem gospodarki planowej i możliwościami grabieży przedsiębiorstw państwowych.
Jelcyn oblegał Biały Dom, w którym zabarykadowali się przywódcy Zjazdu Deputatów Ludowych. Przeciwnicy Jelcyna bezskutecznie apelowali do mas. Nie byli gotowi do stworzenia prawdziwego masowego ruchu przeciwko przewrotowi Jelcyna. Zamiast tego próbowali oprzeć się na armii i służbach specjalnych. Rozpoczęli coś, co było równoznaczne z kontrprzewrotem. Ale gotowość do obrony starego porządku była zdecydowanie mniejsza niż rok wcześniej.
Robotnicy Moskwy zaczęli mobilizować się przeciwko zamachowi stanu. 3 i 4 października dziesiątki tysięcy protestujących przedarły się przez linie policji i dotarły do Białego Domu. Ale to nie wystarczyło, aby przełamać impas.
Zamiast tego Jelcyn, po przekupieniu kilku deputowanych, aby porzucili swoje stanowiska, dokonał szturmu na Biały Dom. Próbował w tym celu wydać rozkaz armii. Z armii liczącej dwa i pół miliona żołnierzy, „Nie udało się znaleźć nawet jednego pułku” – skarżył się Jelcyn w swoich wspomnieniach. W końcu udało się zebrać siły złożone z oficerów armii, oraz sił specjalnych KGB i ministerstwa spraw wewnętrznych.
Przejęcie parlamentu dało potężny impuls do przejścia na kapitalizm, ale opór trwał nadal. Jelcyn zdelegalizował partie opozycyjne i gazety, zawiesił rady lokalne, zwolnił radnych i gubernatorów. Nawet Trybunał Konstytucyjny został zawieszony. Wszystko to w imię „demokracji”. Wybory do przemianowanego parlamentu (przywrócono carską nazwę Duma) miały stanowić prawną osłonę manewrów, ale obóz Jelcyna rozpadł się na kilka różnych partii i reżimowi nie udało się osiągnąć żadnej stabilizacji.
Przez kilka następnych lat sytuacja gospodarcza pogarszała się. Przez całą dekadę gospodarka kurczyła się. W 1989 roku całkowita produkcja gospodarki była warta 1,46 biliona dolarów, pod koniec 1998 roku zaledwie 800 miliardów, co stanowiło spadek o 44 procent. Wydajność przeciętnego rosyjskiego robotnika w 1992 roku wynosiła 30 procent poziomu amerykańskiego, a w 1999 roku już tylko 19 procent. Odbudowa kapitalizmu była całkowitą katastrofą. Jedynym porównywalnym przykładem zniszczenia gospodarki była klęska mocarstw podczas II wojny światowej. Realne płace spadły o ponad połowę. Do 2000 roku 29 procent ludności żyło w ubóstwie.
Trwające trudności gospodarcze doprowadziły do powstania nowych ruchów klasy robotniczej, ale zostały one zdradzone. Wielu uważa, że datą przywrócenia kapitalizmu w Rosji jest rok 1991, ale prawda jest taka, że nowy reżim nie był jeszcze ustabilizowany. Był on targany sprzecznościami i kryzysami, a robotnicy wciąż stawiali opór.
Reżim w kryzysie
Zachód forsował dalsze „reformy”: „więcej szoku, więcej terapii”, „nie ma odwrotu dla Rosji” – brzmiało przesłanie. Jelcyn i jego klika chętnie się podporządkowali, oczywiście dbając o to, by w tym procesie napełnić własne kieszenie. Niektóre z tych brudnych interesów zostały ujawnione w brytyjskich sądach, ponieważ oligarchowie ciągle toczą spór o własność różnych firm. The Guardian w swoim reportażu opisuje, jak Jelcyn „praktycznie podarował majątek państwowy małej grupie dobrze skomunikowanych biznesmenów” w zamian za pomoc w sfałszowaniu wyborów prezydenckich w 1996 roku. Na przykład Jukos, gigant naftowy wart 3 mld dolarów, trafił do Chodorkowskiego za 100 mln dolarów.
Taka była natura nowej klasy rządzącej w Rosji. Nierówności majątkowe są obecnie najwyższe wśród największych gospodarek świata. W 2000 roku najbogatszy 1 procent posiadał 54 procent majątku w Rosji. W USA grupa ta posiadała zaledwie 33 procent. Dziś rosyjscy oligarchowie nieznacznie zwiększyli swój udział w tym rynku i posiadają 58%.
Nie umknęło to uwadze pracowników, którzy musieli zapłacić wysoką cenę za katastrofę gospodarczą. Bezrobocie nie rosło tak szybko, ale to po części dlatego, że firmy utrzymywały pracowników na etatach. Po prostu im nie płaciły. Miesiące zaległych pensji pozostawały niezapłacone i były niszczone przez hiperinflację. To przygotowało drogę do nowej fali walki.
Wybory w 1995 roku były wielką porażką partii prokapitalistycznych, które straciły około połowy swoich mandatów. KPRF ogromnie zyskała, a lewica miała niewiele mniej niż połowę miejsc w Dumie. Był to znak, że nastroje w społeczeństwie ulegają zmianie. Następne wybory prezydenckie w 1996 roku zostały prawdopodobnie sfałszowane, a jeśli nie, to Zachód mocno interweniował na rzecz Jelcyna, łącznie z przekazaniem mu funduszy w kluczowym momencie kampanii wyborczej. Nie udało się jednak osiągnąć tak bardzo pożądanej stabilności politycznej.
Jesienią 1996 roku nastąpiła fala masowych strajków, w tym utworzenie „komitetów zbawienia”, które były radzieckie tylko z nazwy. Fabryki zostały zajęte i zaczęły być zarządzane przez robotników. Ruch robotniczy powrócił ponownie w 1998 roku. Sondaże wskazywały na duży sprzeciw wobec reform rynkowych. W styczniu 1997 roku sondaż wykazał, że 48% respondentów uważa, że socjalizm jest lepszy dla Rosji niż kapitalizm, a 27% jest przeciwnego zdania. Gdyby istniała partia komunistyczna warta swojej nazwy, ruch ten mógłby zostać rozpropagowany w całej Rosji, a robotnicy mogliby przejąć władzę, ale kierownictwo KPRF miało inne pomysły.
KPRF była ogromna i cieszyła się szerokim poparciem, ale jej kierownictwo składało się z resztek starej biurokracji i podobnie jak frakcja ortodoksyjna z lat 1991-1993, nie miało alternatywy dla kapitalizmu. Przywódcy ci nie mieli doświadczenia w pracy masowej, byli przyzwyczajeni do intryg w korytarzach władzy. Ostatnią rzeczą, której kierownictwo KPRF było to było przejęcie władzy przez robotników. Dlatego też nie mogli oni zapewnić żadnej alternatywy dla robotników szukających wyjścia z sytuacji.
W 1991 roku powrót kapitalizmu był daleki od pewności i mogło do niego nie dojść. Wobec porażki partii komunistycznej, braku czynnika subiektywnego, który mógłby poprowadzić robotników do władzy, reżimowi udało się znaleźć tę stabilność w nowym przywódcy, Putinie.
Osobliwa kariera Putina
W 1998 roku pozycja Jelcyna była już w opłakanym stanie. Do katastrofy gospodarczej i wyprzedaży majątku państwowego za grosze doszedł jeszcze skandal korupcyjny, w który uwikłana była rodzina Jelcyna. Nie był on w stanie utrzymać własnego rządu, a jego poparcie w sondażach wynosiło około 3 procent.
Następcy Jelcyna walczyli o swoją pozycję i po raz kolejny istniało realne ryzyko, że lider Partii Komunistycznej Ziuganow może wygrać nadchodzące wybory prezydenckie. Chociaż Ziuganow prezentował się jako bezpieczna opcja, sprzeciwiając się państwowej własności, oligarchia nie ufała mu, że zdoła powstrzymać robotników od przejęcia władzy.
W tej sytuacji pojawił się Putin. Był on młodym funkcjonariuszem KGB, który wycofał się z czynnej służby w 1991 roku i rozpoczął rzekomo cywilną karierę u burmistrza Petersburga, zajmując się stosunkami zagranicznymi miasta. Szacuje się, że w 80 procentach wszystkich wspólnych przedsięwzięć z Zachodem brali udział funkcjonariusze KGB. W Petersburgu był zamieszany w skandal korupcyjny związany z wartymi 100 milionów dolarów surowcami, które miasto wyeksportowało, rzekomo w zamian za żywność, która nigdy się nie pojawiła. Podejrzenie było oczywiście takie, że Putin i inni urzędnicy przywłaszczyli sobie środki, zamiast dostarczyć żywność.
Jelcyn powołał Putina do swojego sztabu prezydenckiego w 1997 roku, a rok później na szefa FSB, następcy KGB. Rok później znów był premierem. To powinno wzbudzić kilka podejrzeń. Oczywiście, całe rosyjskie społeczeństwo było w chaosie, co otworzyło nowe drogi awansu dla ludzi takich jak Putin i innych, którzy mieli szczególny brak skrupułów moralnych. Ujawnia to również ówczesny brak wiarygodnych ludzi na szczytach reżimu.
Mimo to Putin był wyraźnie dobrze ustawiony i prawdopodobnie nigdy tak naprawdę nie opuścił służby ani w KGB, ani później w FSB. Dokładnie to, jak blisko był tajnych służb, miało zostać ujawnione wkrótce po tym, jak został wyniesiony do roli premiera w 1999 roku.
Konflikt czeczeński był doskonałym paliwem dla nastrojów patriotycznych. We wrześniu 1999 roku, zaledwie miesiąc po objęciu władzy przez Putina, Rosją wstrząsnął szereg tajemniczych wybuchów bombowych. Oprócz wybuchów odkryto i rozbrojono bombę, ale FSB twierdziła, że była to część ćwiczeń szkoleniowych. Przewodniczący Dumy zapowiedział jeden z zamachów na trzy dni przed jego dokonaniem. Jakiś mało rozgarnięty agent pomylił daty zamachów w Moskwie i Wołgodońsku.
Wezwania do przeprowadzenia niezależnego śledztwa zostały zablokowane, a wszyscy domniemani sprawcy zostali albo zabici, albo skazani przez tajne sądy. Jedna z nieformalnych komisji powołana przez członka Dumy, Kowaliowa, została zatrzymana w miejscu, gdy dwóch jej członków zostało zamordowanych, a jeden aresztowany. Jednym ze świadków komisji był zbiegły agent FSB Litwinienko, który został zamordowany w Londynie w 2008 roku.
Winą za wybuchy obarczono islamistów, co zbiegło się w czasie z inwazją na Dagestan (sąsiednia republika). Putin natychmiast wydał rozkaz zbombardowania Groznego w odwecie. Cała sprawa była wielką aferą propagandową dla Putina, który otrzymał hojne pochwały w rosyjskiej prasie, która oczywiście była kontrolowana przez oligarchów.
W następnych tygodniach popularność Putina gwałtownie wzrosła. Jelcyn zrezygnował w grudniu, co uczyniło Putina pełniącym obowiązki prezydenta i spowodowało wybory w marcu, a nie w czerwcu, kiedy miały się odbyć. Putin zdobył większość głosów w pierwszej turze. Nie miał jednak większości w Dumie, a KPRF w skandaliczny sposób dostarczyła mu niezbędnych głosów.
Reżim Putina
To, co reprezentował Putin, to konsolidacja reżimu kapitalistycznego w Rosji. Niewątpliwie, niektórzy liberałowie marzyli o demokracji w stylu zachodnim, ale co byłoby podstawą takiego reżimu?
Było wiele prób upiększania reżimu Jelcyna, ale nie różnił się on aż tak bardzo od reżimu Putina. Jak widzieliśmy, Jelcyn nie zawahał się podeptać konstytucji i ludowych zgromadzeń, kiedy mu to odpowiadało. Oparł swoje rządy na niewielkiej klice niezwykle skorumpowanych oligarchów, którym przekazał ogromne ilości majątku państwowego. Był zdeterminowany, by przywrócić w Rosji kapitalizm i w tym celu otrzymał gorliwe poparcie Zachodu. Ale reżim Jelcyna był reżimem kryzysowym. Nie miał długoterminowej przyszłości.
Gdy Putin doszedł do władzy, zaczął sprzątać najgorsze ekscesy z lat Jelcyna. Uwięził niektórych oligarchów i zerwał z ich kontrolą nad mediami. Oczywiście, nie po to, aby przekazać je robotnikom, ale swoim kolesiom lub pod swoją własną kontrolę. Ale takie posunięcia w celu ukarania oligarchów były bardzo popularne w tamtym czasie.
Mocarstwa zachodnie zakładały, całkiem niesłusznie, że Rosja powróci do kapitalizmu jako kolonia Zachodu: powrót do Rosji sprzed 1917 roku. Zasadniczo to właśnie osiągnęły w dużej części Europy Wschodniej. Ale nowa rosyjska oligarchia miała swoje własne interesy i zaczynała nabierać pewności siebie. Rosja ponownie pojawiła się na scenie światowej polityki, nie jako biedne, zubożałe państwo, ale jako imperialistyczne mocarstwo, pragnące odzyskać swoje strefy wpływów, które utraciło wraz z upadkiem Związku Radzieckiego.
Nie była to też jakaś osobista misja Putina. Jelcyn bardzo zgadzał się z podporządkowaniem Czeczenii, a także sugerował, że byłe republiki radzieckie mogą mieć na nowo wytyczone granice (na korzyść Rosji). Nowa rosyjska oligarchia zaczynała nabierać pewności siebie, a wraz z poprawą sytuacji gospodarczej w kolejnych latach pewność ta rosła.
Reżim się zmieniał. Nic fundamentalnego się nie zmieniło, ale coś trzeba było zrobić, aby usunąć upiorny obraz lat Jelcyna. Zniknęło niewolnicze podążanie za dyktatami MFW i Waszyngtonu. Putin oczywiście nie był przygotowany na zniesienie kapitalizmu, ale bardzo chciał przywrócić Rosji status wielkiego mocarstwa. Po dekadzie narodowego upokorzenia było to popularne hasło.
Radziecki hymn państwowy został ponownie przyjęty w 2000 roku, z nowymi słowami, pomimo sprzeciwu ludzi takich jak Jelcyn, którzy twierdzili, że nie należy ślepo podążać za kaprysami mas (wpośród społeczeństwa hymn był ciągle popularny). Putin nie przestaje też mówić o Związku Radzieckim, w tym o Leninie i Stalinie, w pozytywnych słowach. Ale, oczywiście, w podobnych słowach wspomina też niektórych carów.
Jednak idee muszą jakoś korespondować z rzeczywistością. Putin twierdził, że reprezentuje zmianę w stosunku do Jelcyna, a powierzchowne zmiany, których dokonał, byłyby niewystarczające, gdyby nie były połączone z boomem w gospodarce. Putin nie tylko mówił, ale kiedy mówił o odrodzeniu Rosji, to było to również zauważalne w sytuacji gospodarczej. Oczywiście nie miało to wiele wspólnego z nim samym, ale ze zmianą losów cen ropy. Około 60 procent rosyjskiego eksportu to produkty naftowe i gazowe.
To połączenie katastrofy z lat Jelcyna i późniejszego ożywienia gospodarczego z początku XXI wieku dało nowemu reżimowi pozory stabilności. Klasa robotnicza została zdemoralizowana i zatomizowana, najpierw przez lata stalinizmu w Związku Radzieckim, a następnie przez katastrofalną rolę KPRF w ruchu 1996-1998. Był to kolejny ważny element zarówno ożywienia gospodarczego, jak i reżimu Putina.
Podobnie jak w przypadku wielu reżimów bonapartystycznych, Putin również w dużym stopniu polega na odgrywaniu wroga zewnętrznego. Potrzebuje udanych wojen, aby utrzymać się na rynku. Takim przykładem była wojna w Czeczenii, gdzie brutalnie zmiażdżył Czeczenów. Następnie w 2008 roku rozgromił armię gruzińską, po czym w 2014 roku wybuchła wojna na Ukrainie, a w latach 2015-16 wojna w Syrii.
Jednak te próby zdobycia popularności poprzez podsycanie nacjonalizmu przynoszą coraz mniejsze efekty. I jest to bardzo kosztowne. Udział rosyjskich wydatków wojskowych w PKB jest obecnie wyższy niż w USA i wynosi 3,9 procent, czyli ponad dwa razy więcej niż w Wielkiej Brytanii. Nowy budżet Japonii na 2022 to już 5% PKB.
Reżim Putina żyje z pożyczonego czasu. Putin miał kiedyś poparcie 60-70%, a teraz spadło ono do 40%. W Rosji nigdy nie było czegoś takiego jak wolne wybory, ale ostatnie wybory parlamentarne były bardziej sfałszowane niż większość. Nasiliły się prześladowania i fałszowanie głosów. Być może aż połowa z 28 milionów głosów oddanych na putinowską partię Jedna Rosja była sfałszowana. W 2007 roku, u szczytu popularności Putina, Jedna Rosja zdobyła 315 mandatów, uzyskując 49 procent głosów. W tym roku badania opinii publicznej dawały Jednej Rosji 35 procent. Mimo to w wyborach uzyskała 50 procent głosów, co wystarczyło do zdobycia 324 mandatów, czyli zaledwie o 4 mandaty więcej niż wymagana większość dwóch trzecich głosów, konieczna do wprowadzenia zmian w konstytucji. Oczywiście, reżim zadbał o to, aby uzyskać tylko tyle głosów, aby zapewnić tę liczbę.
W normalnej demokracji burżuazyjnej wybory i protesty są jak swego rodzaju zawór bezpieczeństwa, gdzie poszczególne partie zyskują i tracą na popularności, gdy zmieniają się nastroje, zwłaszcza wśród klasy robotniczej. Wyniki wyborów i liczba strajków są jak barometr, za pomocą którego można ocenić nastroje klasy. Jeśli chodzi o reżim taki jak rosyjski, jest to o wiele trudniejsze. Jest to tym gorsze, że opozycja parlamentarna jest bezużyteczna. Represje i oszustwa spychają niezadowolenie pod powierzchnię, ale oznacza to tylko tyle, że będzie ono tym bardziej wybuchowe, gdy już się pojawi.
Biorąc pod uwagę kryzys, który ma miejsce na skalę światową, oraz katastrofę, w jakiej znalazła się Rosja, czas takiego rozliczenia nie jest odległy. Rozwiązaniem nie może być jednak więcej tej samej nędzy, tyle że w demokratycznej masce. Kompletna porażka liberalnej opozycji właśnie tego dowodzi. Nikt nie jest zainteresowany sługusami amerykańskiego imperializmu ani powrotem do lat jelcynowskich. Nie jest też możliwe ani pożądane cofnięcie zegara o 30 lat i ponowne wprowadzenie biurokratycznie źle zarządzanej gospodarki. Robotnicy szukają prawdziwej alternatywy. Nieuchronnie musi to oznaczać powrót do idei rewolucji październikowej. To pozostaje jedyną drogą naprzód.
Tłumacz: tow. Andrzej Jagodziński
Autor: Niklas Albin Svensson
Tekst oryginalny: The collapse of the Soviet Union and the rise of Putin (marxist.com)