Jako tłumacze zdecydowaliśmy się na przełożenie angielskiej formy „housework” na „obowiązki domowe”. Zdecydowaliśmy się na taki zabieg ze względu na znacznie szersze znaczenie „work” w języku angielskim niż praca w języku polskim co nie pozwala na rozróżnienie stanowiące temat tej pracy. Mamy nadzieje ze ten zabieg uczyni tekst klarowniejszym dla polskiego czytelnika.
[Source]
Silvia Federici, znana feministka i jedna z najbardziej zagorzałych obrończyń wynagrodzeń dla gospodyń domowych, popiera to żądanie na następującej podstawie:
Płaca ta byłaby sposobem na zmianę charakteru pracy opiekuńczej i podkreślenie, że sama w sobie jest ona pracą. Obowiązki domowe muszą być traktowane jako działalność zarobkowa, ponieważ przyczyniają się do produkcji pracy i wytwarzają kapitał, umożliwiając w ten sposób każdą inną formę produkcji.
https://generoyeconomia.wordpress.com/2014/06/04/silvia-federici-capitalismo-y-economia-femenina/
Poglądy tej części lewicy i ruchu feministycznego możemy podsumować w następujący sposób: w domu rodzinnym dzieci robotników są produkowane, karmione i wychowywane i staną się robotnikami jutra. Kapitaliści otrzymują tę pracę za darmo. Nie wnoszą nic do wychowania robotników, którzy po wejściu na rynek pracy są gotowi do bycia wyzyskiwanych w ich firmach. Co więcej, „twórczynią” tej „pracy reprodukcyjnej” (tj. tej, która reprodukuje siłę roboczą) jest gospodyni domowa, która nie otrzymuje za to ani grosza. Jej „praca” jest postrzegana jako niewykwalifikowana i mało wartościowa przez kapitalizm, który docenia jedynie pracę mężczyzny poza domem rodzinnym. Podsumowując: jeśli „mężczyzna” otrzymuje wynagrodzenie za pracę uznawaną za produktywną, to „praca reprodukcyjna” – niezwykle ważna dla wychowania nowych pokoleń robotników – musi mieć takie samo znaczenie jak ta pierwsza, a gospodyni domowa powinna w związku z tym otrzymywać wynagrodzenie. Pozwoliłoby to również na uzyskanie przez nią niezależności w ramach jednostki rodzinnej.
Kwestie teoretyczne wymagają ściśle określonych zasad, w przeciwnym razie szybko popadamy w dezorientację. Marksistowskie stanowisko w tej kwestii opiera się na dwóch aspektach. Pierwszy z nich to naukowy punkt widzenia, oparty na marksowskiej teorii wartości pracy, a dokładniej na strukturze wartości siły roboczej (tj. strukturze płacy). Drugi to polityczny, socjalistyczny punkt widzenia, zgodny z ogólnymi interesami klasy robotniczej, a w szczególności kobiet pracujących, w ich walce o wyzwolenie społeczne, o socjalizm i o przezwyciężenie patriarchalnej rodziny.
Przeanalizujemy obowiązki domowe wykonywane przez gospodynie w oparciu o te dwie perspektywy. Opiera się to na zrozumieniu praw kapitalizmu, które określają wysokość płac. Jeśli mamy fałszywe rozumienie tych praw, żadna ilość moralistycznego uzasadnienia wynagrodzeń za obowiązki domowe nie rozwiąże problemu nierówności płci i ubóstwa. Aby uprościć naszą analizę, przyjmiemy za punkt wyjścia najbardziej podstawowy przykład: rodzinę robotniczą, w której partner, mężczyzna, pracuje poza domem, podczas gdy kobieta pełni w domu rolę gospodyni domowej.
Czym są płace?
Po pierwsze, powinniśmy zacząć od zdefiniowania, czym jest wartość siły roboczej – czyli płace – i w jaki sposób jest ona określana. Siła robocza to zbiór zdolności fizycznych i intelektualnych, które pozwalają pracownikowi wykonywać pracę na rzecz firmy, podmiotu lub osoby fizycznej, za którą otrzymuje wynagrodzenie.
Wartość siły roboczej, wyrażona w płacy, jest określana w taki sam sposób, jak wartość każdego innego towaru: przez społecznie niezbędny czas pracy wymagany do jej wytworzenia; to znaczy przez ilość niezbędnych środków utrzymania, w danych warunkach społecznych każdej epoki, które zapewnią reprodukcję robotnika. Tak więc robotnik może za swą płacę nabyć niezbędne środki utrzymania, aby mógł codziennie kontynuować swą pracę: żywność, mieszkanie, odzież, wykształcenie, transport itd.
Reprodukcja robotnika za pomocą płacy ma dwojaki charakter: reprodukcja jego własnej siły roboczej, aby mógł codziennie wykonywać pracę, oraz – co jest sednem sprawy – umożliwienie mu założenia rodziny, co zapewniłoby reprodukcję seksualną przyszłych robotników, aby w rezultacie kapitalistyczny sposób produkcji mógł nadal funkcjonować, gdy zużyta siła robocza wycofa się z procesu produkcji.
Marks i Engels o płacach i pracy domowej
Marks i Engels we wszystkich swoich pismach ekonomicznych opierali się na wyżej wymienionej definicji płacy. Według Marksa:
Czymże więc jest wartość siły roboczej?
Podobnie jak wartość wszelkiego innego towaru, wartość siły roboczej jest określona przez ilość pracy niezbędnej do jej wytworzenia. Siła robocza człowieka istnieje jedynie w jego żywej osobowości. Ażeby móc rosnąć i utrzymać się przy życiu, musi on skonsumować pewną sumę środków utrzymania. Ale człowiek, jak maszyna, zużywa się i musi być zastąpiony przez innego człowieka. Prócz określonej ilości środków do życia, niezbędnych dla swego własnego utrzymania, potrzebuje on dodatkowej ich ilości dla wychowania dzieci, które mają go zastąpić na rynku pracy i uwiecznić ród robotników. Ponadto dalsza jeszcze suma wartości musi być wydatkowana na rozwój jego siły roboczej i na nabycie określonej kwalifikacji.
Karol Marks, Płaca, cena i zysk, 1865
W tej samej pracy, Marks podkreśla co następuje:
Jej dolną granicę określa element fizyczny, to znaczy, że klasa robotnicza dla zachowania i odtwarzania siebie samej, dla zachowania ciągłości swego fizycznego istnienia musi dostawać środki utrzymania absolutnie niezbędne dla swego życia i rozmnażania się. Wartość tych absolutnie niezbędnych środków utrzymania stanowi zatem dolną granicę wartości pracy.
Należy zauważyć, że Marks jednoznacznie podkreśla, że płace nie są uzyskiwane tylko po to, by utrzymać pojedynczego robotnika, ale raczej po to, by utrzymać jego rodzinę, w skład której wchodzi gospodyni domowa i dzieci. Jak wyjaśnia Marks w pierwszym tomie Kapitału:
Wartość siły roboczej określał nie tylko czas pracy potrzebny do utrzymania indywidualnego robotnika dorosłego, lecz także czas pracy potrzebny do utrzymania rodziny robotniczej.
Karol Marks, „Kapitał tom I”, rozdział 13 „Maszyna i wielki przemysł”, podrozdział 3 „Bezpośrednie oddziaływanie produkcji maszynowej na robotnika”, „Dzieła” tom 23, s. 468, Książka i Wiedza 1968
I dalej:
Właściciel siły roboczej jest śmiertelny. Jeżeli więc ma się on ustawicznie znajdować na rynku, jak tego wymaga ustawiczne przekształcanie pieniędzy w kapitał, to sprzedawca siły roboczej musi uwiecznić się, „jak uwiecznia się każdy żywy osobnik, przez płodzenie potomstwa”. Siły robocze znikające z rynku wskutek zużycia się i śmierci muszą być stale zastępowane przez co najmniej taką samą ilość nowych sił roboczych. Suma środków utrzymania, niezbędnych do produkcji siły roboczej, obejmuje przeto również środki utrzymania zastępców, czyli dzieci robotników, tak że rasa osobliwych posiadaczy towaru osiąga na rynku towarowym żywot wieczny.
Karol Marks, „Kapitał tom I”, rozdział 4 „Przemiana pieniądza w kapitał”, podrozdział 3 „Kupno i sprzedaż siły roboczej”, „Dzieła” tom 23, s. 198, Książka i Wiedza 1968
Również Engels wypowiada się jasno w tej sprawie. W swojej znanej recenzji „Kapitału” wyjaśnia on, co następuje:
Czym jest wartość siły roboczej? Wartość każdego towaru jest mierzona pracą niezbędną do jego wytworzenia. Siła robocza istnieje w postaci żywego robotnika, który do tego, by istnieć, potrzebuje określonej ilości środków utrzymania. Czas pracy niezbędny do wytworzenia tych środków utrzymania przedstawia zatem wartość siły roboczej. Kapitalista wypłaca ją tygodniowo i kupuje za to prawo spożywania tygodniowej pracy robotnika. Do tego punktu panowie ekonomiści będą na ogół się zgadzali z naszymi wywodami na temat wartości siły roboczej.
Fryderyk Engels, „Recenzja pierwszego tomu „Kapitału” dla „Demokratisches Wohenblatt””, „Dzieła” tom 16, s. 260, Książka i Wiedza 1968
Interesujące są spostrzeżenia Marksa na temat wydatków na kształcenie i wychowanie robotnika, które również są wliczane do płacy:
Zmodyfikowanie ogólnej natury ludzkiej w taki sposób, aby uzyskała sprawność i umiejętność w określonej gałęzi pracy, aby stała się rozwiniętą i wyspecjalizowaną siłą roboczą, wymaga określonego wykształcenia czy też wychowania, które ze swej strony kosztuje mniejszą lub większą sumę ekwiwalentów towarowych. Zależnie od mniej lub bardziej złożonego charakteru siły roboczej koszty jej wykształcenia są różne. Ten koszt wyuczenia, znikomy dla zwykłej siły roboczej, wchodzi więc w zakres wartości wydatkowanych na jej wytworzenie.
Karol Marks, „Kapitał tom I”, rozdział 4 „Przemiana pieniądza w kapitał”, podrozdział 3 „Kupno i sprzedaż siły roboczej”, „Dzieła” tom 23, s. 199, Książka i Wiedza 1968
Zasadnicza kwestia jest następująca: jak wyjaśniają Marks i Engels, płaca robotnika pokrywa czas pracy niezbędny do utrzymania robotnika w danych warunkach społecznych, aby mógł on każdego dnia wracać do swojej pracy oraz do reprodukcji siły roboczej, tzn. do założenia rodziny i pozostawienia potomka. Krótko mówiąc, tak zwana „praca reprodukcyjna”, jak część ruchu feministycznego definiuje obowiązki domowe, jest już opłacana z pensji zarobionej przez pracownika.
Z punktu widzenia praw kapitalizmu nie ma żadnej ekonomicznej niesprawiedliwości w niepłaceniu gospodyni domowej bezpośrednio za pracę, którą wykonuje w domu. Domniemane wynagrodzenie, które jej się należy – czyli jej niezbędne środki utrzymania – są już zawarte w wynagrodzeniu lub wynagrodzeniach członka lub członków jednostki rodzinnej pracujących poza domem. Nie mamy tu do czynienia z niesprawiedliwością kapitalistycznego wyzysku, lecz raczej z sytuacją ucisku i domowego niewolnictwa w ramach kapitalistycznego sposobu produkcji, w którym gospodyni skazana jest na odgrywanie roli służącej męża i dzieci oraz na całkowitą zależność od tego pierwszego w kwestii utrzymania. Z tego powodu żądania tej części ruchu feministycznego, która domaga się pensji dla gospodyń domowych, są utopią, której nie da się zrealizować. Jest to również reakcyjne, jak wyjaśnimy w odpowiednim czasie, i nie ma żadnych podstaw w naukowej ekonomii.
Czy kapitaliści to tacy obowiązkowi ludzie?
Spójrzmy na to z innej strony. Jeżeli kobieta wykonuje pracę produkcyjną, polegającą na przyczynianiu się do wytwarzania robotników najemnych w postaci swoich dzieci i męża (przygotowuje im pożywienie, kąpie dzieci, opiekuje się nimi, gdy zachorują, ubiera je, sprząta i utrzymuje dom itd.), to należałoby ją uważać za robotnicę, która, tak jak jej mąż, powinna mieć płacę, składającą się ze środków do życia na codzienne utrzymanie. Ale, oczywiście, nie otrzymuje ona wynagrodzenia bezpośrednio od żadnego konkretnego kapitalisty i dlatego byłaby skazana na śmierć głodową, ale tak nie jest. Skąd więc biorą się środki do życia gospodyni domowej? Skąd biorą się pieniądze należne matce na wychowanie i opiekę zdrowotną nad dziećmi, czy też na opłacenie domu, w którym mieszka, jeśli nie otrzymuje ona ani grosza jako gospodyni domowa? Bez względu na to, ile się nad tym zastanowić, odpowiedź jest jasna jak słońce. Wszystkie niezbędne środki do życia dla żony i jej dzieci (jedzenie, mieszkanie, ubranie, edukacja, zdrowie, elektryczność itd.) mogą pochodzić – jak to ma miejsce – tylko z pensji męża. Gdyby jednak płaca męża miała zawierać tylko środki utrzymania dla niego samego, to dla jego żony i dzieci nie byłoby w ogóle nic. A może kapitaliści są tak zobowiązani, że płacą robotnikowi płacę, dzięki której wielu ludzi może (ledwo) przeżyć? Taka jest w gruncie rzeczy sytuacja.
Gdyby kapitaliści zwrócili uwagę na rozumowanie takich jak Federici, powiedzieliby: „To, co pan proponuje, brzmi dla nas dobrze. Kobieta musi otrzymać zapłatę za swoją pracę, a ponieważ za płacę, którą płacimy robotnikowi, może żyć więcej niż jedna osoba, obniżymy płacę robotnika do minimum, aby mógł się utrzymać, tak jakby żył sam (aby nie naruszyć teorii wartości pracy Marksa, którą łamiemy od dwóch stuleci, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, jak mówią nam ci lewicowi doradcy), a gospodyni domowej oddamy należną jej część, aby mogła żyć z własnych środków”. Innymi słowy, pracodawcy przekazywaliby co tydzień dwie paczki z pensją: jedną dla pracownika, a drugą dla jego żony.
Zapewnienie pensji dla gospodyni domowej byłoby wielkim zwycięstwem sprawy feministycznej, choć odbyłoby się kosztem zmniejszenia pensji jej męża o połowę. W ostatecznym rozrachunku wysokość pensji nie zmieniłaby się; połączenie obu pensji dałoby taką samą pensję, jaką wcześniej miał mąż. Kapitalista w żadnym razie nie dałby więcej niż dawał wcześniej. Czego by to więc dowodziło? Udowodniłoby to, że płaca męża zawierała środki utrzymania żony i dzieci, co chcieliśmy wykazać i co Marks i Engels wyjaśnili i wykazali już półtora wieku temu.
Deprecjacja płacy rodziny
Rzeczywistość dotycząca charakteru płacy rodziny i dobrobytu potwierdza się na co dzień na wiele sposobów.
W zacofanym kraju kapitalistycznym, jakim jest Hiszpania, włączenie kobiet na szeroką skalę do pracy produkcyjnej nastąpiło później niż w Europie Zachodniej i Ameryce Północnej. W związku z tym dziś bardzo często starsi ludzie mówią, że 40 czy 50 lat temu rodzina utrzymywała się z jednej pensji (można dodać, że pensji męża), ale teraz każde z małżonków musi pracować, a i tak ledwo wiążą koniec z końcem. Jak to wpływa na teorię Marksa dotyczącą składu płac w rodzinie robotniczej? Zmiana, która się dokonała, polega na tym, że masowe wchłanianie kobiet na rynek pracy stworzyło warunki, w których kapitał ma tendencję do obniżania ogólnej średniej płacy, ponieważ, o ile kobieta pracuje, mąż nie musi już utrzymywać żony i reszty rodziny z „dodatkowego” zarobku.
Marks wyjaśnił to już wcześniej, wyjaśniając wpływ maszyn na pracującą rodzinę, nie tylko poprzez włączenie kobiet do pracy poza domem, ale także dzieci żyjących w samym sercu rodziny:
Rzucając na rynek pracy wszystkich członków rodziny robotniczej, maszyna rozkłada wartość siły roboczej mężczyzny na całą jego rodzinę. Zmniejsza więc wartość jego siły roboczej. Kupno rodziny rozdrobnionej np. na cztery siły robocze kosztuje może więcej, niż dawniej kosztował zakup siły roboczej głowy rodziny, ale za to 4 dni robocze zajmują miejsce jednego i cena ich spada proporcjonalnie do nadwyżki pracy dodatkowej czterech dni roboczych ponad pracę dodatkową jednej. Cztery osoby muszą oddawać kapitałowi nie tylko pracę, lecz również pracę dodatkową, aby jedna rodzina mogła utrzymać się przy życiu. W ten sposób maszyna powiększając od samego początku eksploatowany materiał ludzki, właściwe pole wyzysku dla kapitału, podwyższa zarazem stopień wyzysku.
Karol Marks, „Kapitał tom I”, rozdział 4 „Przemiana pieniądza w kapitał”, podrozdział 3 „Kupno i sprzedaż siły roboczej”, „Dzieła” tom 23, s. 468, Książka i Wiedza 1968
Innymi słowy, płaca, która pozwala rodzinie utrzymać się sama, ulega indywidualnej deprecjacji w miarę jak kolejni członkowie rodziny żyjący w gospodarstwie domowym są włączani do rynku pracy, co z kolei potwierdza, że każda indywidualna płaca zawiera proporcjonalną część, która pozwala rodzinie utrzymać się jako całości.
Oczywiście, podobnie jak w przypadku innych aspektów ekonomii kapitalistycznej (ceny, stopa zysku, stopa nadwyżki wartości itp.), nie jest tak, że każdy kapitalista po kolei dostosowuje płacę swoich pracowników, starannie rozważając każdą indywidualną sytuację, lecz raczej tak, że średnia płaca jest ustalana zgodnie z danymi warunkami w każdej gałęzi produkcji i na każdym obszarze geograficznym w odniesieniu do przeciętnego typu rodziny na danym obszarze geograficznym i zgodnie z przeciętnym kosztem podstawowych dóbr na danym obszarze.
Marks bardzo obszernie omawia implikacje, jakie dla rodziny robotniczej niesie ze sobą zaangażowanie kobiety w pracę poza domem, a w jednym z przypisów do Kapitału stwierdza, co następuje:
Ponieważ niektóre funkcje rodziny, np. doglądanie i karmienie dzieci itd., nie mogą być w zupełności zniesione, przeto matki, wydarte rodzinom przez kapitał, muszą w szerszym lub węższym zakresie najmować zastępstwo. Prace, których wymaga utrzymanie rodziny, jak szycie, cerowanie itd., muszą być zastąpione przez kupno gotowych towarów. Zmniejszonemu wydatkowi pracy domowej odpowiada więc zwiększony wydatek pieniężny. Toteż koszty produkcji rodziny robotniczej wzrastają i wyrównują zwiększenie dochodu. Dodajmy do tego jeszcze, że oszczędność i celowość w spożywaniu i przygotowywaniu środków utrzymania staje się niemożliwa.
Karol Marks, „Kapitał tom I”, rozdział 4 „Przemiana pieniądza w kapitał”, podrozdział 3 „Kupno i sprzedaż siły roboczej”, „Dzieła” tom 23, s. 469, Książka i Wiedza 1968
Po prostu, bez względu na to, jak bardzo wzrasta płaca rodziny wraz z włączeniem kobiet do produktywnej pracy, jest to równoważone przez zwiększone koszty utrzymania rodziny, czy to ze względu na zwiększoną konsumpcję podstawowych produktów, które nie były wcześniej potrzebne (ubrania itp.), czy też ze względu na konieczność pracy zarobkowej w celu opieki nad dziećmi, sprzątania domu itp.
Czy dzieci są „wartością wymienną” wytwarzaną przez gospodynię domową?
Ostatnim aspektem, który należy przeanalizować, jest twierdzenie teoretyków tej nowej feministycznej tendencji, że gospodynie domowe są pracownikami, a ich funkcją jest uczynienie ze swoich dzieci towarów: „siły roboczej”, nowych pracowników najemnych, którzy mają „wartość wymienną”, koszt produkcji. Jak mówiliśmy wyżej, twierdzą one, że gospodynie domowe nie otrzymują za tę pracę żadnego wynagrodzenia. Chociaż w dużej mierze zostało to już omówione w naszej wcześniejszej analizie, warto rozwinąć ten punkt, aby dojść do nowych wniosków.
W swojej książce Reproductive and Domestic Labour, Isabel Larrañaga, Begoña Arregui i Jesús Arpal stwierdzają, że:
Zaćmienie pracy reprodukcyjnej przez pracę produkcyjną wynika z rozróżnienia między wartością użytkową a wartością wymienną, wspieranego przez teorię ekonomii. W ramach tego rozróżnienia praca mająca na celu zaspokojenie określonych potrzeb uznawana jest za wartość użytkową, podczas gdy produkty przeznaczone do wymiany na rynku uznawane są za wartość wymienną. Handel, który nadaje wartość tylko tym towarom, które mogą dostarczyć wartości wymiennej, pozbawia pracę reprodukcyjną jej znaczenia społecznego i tym samym spycha ją do sfery domowej, ponieważ nie da się zmierzyć jej korzyści ekonomicznych. Logika kapitału pomieszała pracę i zatrudnienie oraz narzuciła wąskie i tendencyjne rozumienie działalności gospodarczej.
Larrañaga, I., Arregui, B. i Arpal, J. Praca reprodukcyjna i domowa (tłumaczenie nasze)
Na to samo pomieszanie wartości użytkowej z wartością wymienną, jak również na to samo niezrozumienie pojęcia płacy, natrafiamy u innego prominentnego orędownika płac krajowych, Iñaki Gil de San Vicente:
Gdybyśmy włączyli do płatnej siły roboczej wartość zainwestowaną w sferę domową lub reprodukcyjną, poziom płac byłby znacznie wyższy niż obecnie, jednak tak nie jest… Ponieważ nie ma mechanizmu, który uznawałby pracę reprodukcyjną, wartość, którą ona wytwarza, jest wywłaszczana przez kapitalistę. Dlatego w interesie systemu kapitalistycznego leży ukrywanie pracy reprodukcyjnej, wykonywanej głównie przez kobiety. Gdybyśmy ujawnili tę nieopłacaną pracę lub wymienili ją, stopa zysku i akumulacji kapitału spadłaby.
de San Vicente, I. G. (2000) Capitalism and the National and Social Emancipation of Gender. Cytat (tłumaczenie nasze)
Cała ta linia argumentacji, która pozornie przedstawia się jako marksistowska, jest całkowicie błędna. Po pierwsze, część tego argumentu jest sprzeczna z faktem, że edukacja dzieci – zasadnicza część ich procesu kształcenia jako przyszłych pracowników najemnych – odbywa się poza domem: w przedszkolu, szkole podstawowej, szkole średniej, college’u i na uniwersytecie, bez bezpośredniego udziału matki (ani ojca). Po drugie, widzieliśmy, że te wydatki są już wliczone w pensję męża, który płaci za te usługi poprzez podatki lub opłaty. Podobnie, widzieliśmy już, że koszty utrzymania dziecka, matki i inne wydatki związane z utrzymaniem domu rodzinnego są wliczone w pensję męża.
Problem z Federici, Gilem de San Vicente i ich firmą polega na tym, że nie potrafią nam wyjaśnić, dlaczego, jeśli matka (i ojciec) rzekomo tworzą dobra ze swoich dzieci w postaci „pracowników najemnych”, nie otrzymują ani grosza od kapitalisty, mimo że kupują te dobra, aby być zatrudnionymi w ich firmie? Od kogo kapitalista kupuje towar? Nie od matki, ani od ojca, ale od samego towaru „siły roboczej”, czyli od samych dzieci. Młodzi pracownicy otrzymują płacę – swoją „wartość wymienną” – za to, że wykonują produktywną pracę w przedsiębiorstwie kapitalisty – płacę, która należy do nich i tylko do nich. Dzięki tej płacy młodzi pracownicy zdobywają środki do codziennego utrzymania się, w tym proporcjonalny udział w kosztach utrzymania domu rodzinnego. Mogą nawet żyć dalej i samodzielnie.
To prowadzi nas do następującego wniosku. Przedmiot, niezależnie od jego wartości użytkowej, staje się towarem obdarzonym „wartością wymienną”, kiedy jest wymieniany, kiedy wchodzi na rynek i jest wymieniany na pieniądze. Nie jest to po prostu kwestia pracy ludzkiej, która została włożona w jego produkcję. Mogę wyprodukować parę butów, ale jeśli są one przeznaczone do użytku osobistego, to składają się po prostu z wartości użytkowej, przedmiotów wytworzonych ludzką pracą w celu zaspokojenia konkretnej potrzeby. Dopiero kiedy zabieram buty na rynek, aby je sprzedać, stają się one dobrami o wartości wymiennej i mogę je sprzedać w zamian za ich wartość pieniężną. Praca najemna, w odróżnieniu od pracy niewolniczej, charakteryzuje się tym, że jej właścicielem jest pracownik, który jest „wolny” (może ją sprzedać temu czy innemu kapitaliście). Praca niewolnicza, z drugiej strony, nie jest własnością niewolnika (który nie może swobodnie szukać różnych właścicieli niewolników), ale właściciela niewolnika. Siła robocza jest towarem tylko wtedy, gdy wchodzi na rynek pracy, a nie wcześniej, i jest wprowadzana na rynek przez jej właściciela, czyli przez pracowników, gdy szukają zatrudnienia.
Praca gospodyni domowej nie polega więc na wytwarzaniu towarów, które mają być sprzedane na rynku, niezależnie od tego, czy tymi „towarami” są jej dzieci, czy też coś zupełnie innego. Tak zwana praca domowa polega na utrzymaniu domu i rodziny, w duchu niewolników domowych ze starożytnego Rzymu. Różnica polega na tym, że kobieta w kapitalizmie jest, w sensie prawnym, „wolną obywatelką”.
Kobieta, podobnie jak w starożytnych domach chłopskich, wytwarza wartości użytkowe przeznaczone do konsumpcji przez rodzinę. Opieka nad dziećmi w rodzinie należy do tej kategorii wartości użytkowych, a nie towarów na sprzedaż. Oczywiście, kiedy dzieci stają się pracownikami, ich siła robocza staje się towarem i nabiera wartości wymiennej, która odzwierciedla społecznie niezbędny czas pracy włożony w ich produkcję. Jednakże fakt, że dzieci „mogą” potencjalnie wejść na rynek pracy w przyszłości, nie nadaje im „wartości wymiennej”, nie przekształca ich przyszłej siły roboczej w towar w teraźniejszości. Partnerzy nie prokreują się w określonym celu, jakim jest dostarczenie kapitalistom pracowników, lecz w gruncie rzeczy do prokreacji skłaniają ich ludzkie emocje. Prokreacja i rodzicielstwo znajdują się poza obiegiem gospodarki kapitalistycznej. Tylko wtedy, gdy dzieci zdecydują się samodzielnie poszukiwać środków utrzymania, będą mogły stać się częścią „siły roboczej”, sprzedając swoją siłę roboczą innym w celu przetrwania. Dopiero wtedy ich siła robocza stanie się towarem o wartości wymiennej, gotowym do zapisania się w niewolę najemną.
Argument ten nie stoi w sprzeczności z faktem, że kapitaliści, powodowani koniecznością odnawiania siły roboczej z powodu wyczerpania, starości lub śmierci swoich pracowników, są zobowiązani do wypłacania robotnikom pensji pozwalającej im na prokreację i wychowanie dzieci, które później zastąpią ich w pracy. Kapitalista płaci za to, ale wcale nie ma gwarancji, że tak się stanie: para może nie mieć dzieci, mogą one umrzeć przed osiągnięciem pełnoletności lub po prostu znaleźć środki do życia poza sferą pracy najemnej. Ale kapitalista nie ma wyboru, musi to zrobić z bardzo prozaicznego powodu. Mianowicie, w społeczeństwie takim jak nasze, gdzie panuje system pracy najemnej, jeśli rodzina nie może wyżywić swoich dzieci, to ich nie ma, a zatem system pracy najemnej byłby skazany na upadek od samych podstaw z powodu braku istot ludzkich gotowych pracować dla innych za wynagrodzenie. Bez robotników nie ma produkcji kapitalistycznej.
Praca reprodukcyjna czy niewolnictwo domowe?
Nasz sprzeciw wobec wynagrodzeń za obowiązki domowe i w ogóle wobec przerzucania obowiązków domowych na barki kobiet, jest stanowczy zarówno z punktu widzenia polityki socjalistycznej ale także z punktu widzenia nauk ekonomicznych. Zagadnieniem tym zajmowaliśmy się już dość szczegółowo w innym miejscu, ale tutaj streścimy główne punkty.
Pokazaliśmy już, że pozycja gospodyni domowej jest bardzo podobna do pozycji niewolników domowych w starożytnym Rzymie. Są oni karmieni, ubierani i otaczani opieką przez swoich panów. Kobieta jest więc przykuta do pensji swojego męża i jego najwyższej woli. Znany jest cytat z Marksa, który odnosi się do tego zagadnienia: „żona i dzieci są niewolnikami męża”. Engels, w swoim klasycznym dziele „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa” cytuje Marksa i stwierdza, że:
Rodzina nowoczesna zawiera w zarodku nie tylko niewolnictwo (servitus), lecz i poddaństwo, gdyż od początku jest związana ze świadczeniami rolnymi. Zawiera ona w miniaturze wszystkie te przeciwieństwa, które się potem szeroko rozwinęły w społeczeństwie i jego państwie.
Fryderyk Engels, „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa”, rozdział 2 „Rodzina”, „Dzieła” tom 21, s. 69, Książka i Wiedza 1968
Obecnie byli marksiści, tacy jak Silvia Federici, próbują cofnąć nauki społeczne o 150 lat, jeśli chodzi o pozycję kobiet w społeczeństwie; ponownie pozycjonując kurę domową z klasy robotniczej, bez wykształcenia i zatrudnienia, wśród garnków i patelni, pieluch i mopów oraz nudnych oper mydlanych.
Federica twierdzi, co następuje:
Żądanie wynagrodzenia za pracę opiekuńczą może być naprawdę wyzwalające dla kobiety, ponieważ implikuje, że kobiety rozumieją, że to, co robią, jest pracą: nie naturalną, ale społecznie skonstruowaną.
Federici, S. https://generoyeconomia.wordpress.com/2014/06/04/silvia-federici-capitalismo-y-economia-femenina/ (tłumaczenie nasze)
Mamy tu do czynienia z teorią moralistyczną („Jak praca gospodyni domowej w domu może nie być produktywna?! Dlaczego tylko praca mężczyzny jest ceniona ekonomicznie?!”), która nie ma żadnej wartości naukowej, jak to właśnie wyjaśniliśmy.
Zapłata za „pracę reprodukcyjną” gospodyni domowej w domu, czyli za niewolnictwo domowe, oprócz utrzymywania standardu życia rodziny robotniczej na tym samym poziomie, a co za tym idzie, poziomu wolności gospodyni domowej na tym samym poziomie, co wcześniej, jest czymś, co służyłoby utrwaleniu idei gospodyni domowej jako zwierzęcia jucznego, które dźwiga na swoich plecach całą presję społeczną wywieraną na domy robotnicze (w tym psychiczne i fizyczne znęcanie się). Utrzymywałaby ją z dala od życia społecznego, uwięzioną w czterech ścianach domu, odrętwiałą od obowiązków, które okaleczają jej ciało i otępiają umysł. W ten sposób łatwiej jest nią manipulować na korzyść status quo, co skłania gospodynię domową do przyjęcia konserwatywnej postawy wobec męża i dzieci, ich aktywizmu politycznego, związkowego i tak dalej.
Rozumiała to nawet większość ruchu feministycznego w latach 60. i 70. Ku ich zasłudze, w tamtym czasie i zgodnie z marksizmem, całkowicie potępiały one domowe niewolnictwo kobiet. Zwłaszcza w Hiszpanii, ze względu na rewolucyjny i klasowy charakter, jaki przybrała walka z dyktaturą Franco, każdy, kto w latach 70. na feministycznym lub lewicowym spotkaniu opowiadał się za wynagrodzeniem za pracę domowe, zostałby bez wyrzutów sumienia wyrzucony z sali, i słusznie.
Niestety, dziś powstało mnóstwo „teoretyków” w ramach ruchu feministycznego i lewicy, którzy propagują ideę, że praca domowa w ich własnym domu jest emancypacyjna, której kapitalizm się pozbywa i za którą trzeba płacić, utrwalając domowe niewolnictwo w przebraniu dotacji państwowej lub rekompensaty od kapitalisty.
Zmiana poglądów Federici i innych feministek, które określają się jako marksistki, od lat 70. ma swoje wytłumaczenie. Nadal twierdzą, że są marksistami, ponieważ bez tej etykiety straciliby swój antyestablishmentowy splendor i nie mogliby sprzedawać tylu książek ani być zapraszani na tak wiele konferencji, ale zrezygnowały z jakichkolwiek prób zakorzenienia się w teorii marksistowskiej lub doprowadzenia do socjalistycznej transformacji społeczeństwa. Pozują jako „pragmatyczne” i „realistyczne”, aby dostosować się do kapitalizmu.
Więcej dowodów na ich dostosowanie się do kapitalizmu można znaleźć w poniższych wypowiedziach z wywiadu sprzed kilku lat, w którym Silvia Federici oświadczyła:
„W latach siedemdziesiątych, kiedy w Stanach Zjednoczonych i w Europie trzeba było podjąć strategiczne decyzje, ruch feministyczny całkowicie porzucił sferę reprodukcyjną i skupił się niemal wyłącznie na pracy poza domem. Celem było zdobycie równości poprzez pracę. Jednak mężczyźni byli niezadowoleni w miejscu pracy, a osiągnięcie równości tylko po to, by być tak samo niezadowolonym i uciskanym jak oni, nie jest żadną strategią.
https://www.pikaramagazine.com/2014/07/tell-us-federici/
Co proponuje Federici? Praca w domu jest zła, ale praca w firmie też jest zła. Co więcej, istnieje „druga zmiana” w domu, w ramach której wychowuje się dzieci, sprząta itp. Skoro więc nie widzimy innej alternatywy, to lepiej wrócić do domu, który nas zniewala, ale w zamian żądajmy pensji!
Oto wspaniała perspektywa, którą radykalne feministki, takie jak Federici, mają do zaoferowania milionom uciskanych, biednych i pracujących kobiet: perspektywa daleka od świata, w którym Federici i inne feministki tego nurtu żyją – tego jesteśmy pewni.
Niezaprzeczalnie świat pracy w kapitalizmie jest dehumanizujący i wyzyskujący zarówno dla mężczyzny, jak i dla kobiety. I prawdą jest, że kobieta jest zmuszona do pracy na „podwójną zmianę” w firmie i w domu. Oczywiście, praca poza domem nie uwalnia kobiety per se, ale daje jej szansę uwolnienia się od partnera. Osiągnięcie „płacy krajowej” w kapitalizmie jest iluzją, zwłaszcza w obecnym kontekście kryzysu gospodarczego i przedłużających się oszczędności. Naszą alternatywą, jak zobaczymy za chwilę, jest powiązanie żądań uspołecznienia prac domowych z walką o socjalizm. Jest to jedyny sposób na wykorzenienie ucisku kobiet, zamiast zadowalania się okruchami, mniejszym złem lub agitowaniem za niemożliwymi lub szczerze mówiąc reakcyjnymi żądaniami w ramach kapitalizmu.
Praca najemna w domu
Profesjonalna praca zarobkowa w sektorze opieki – opieka nad dziećmi, osobami starszymi i niepełnosprawnymi, sprzątanie domu, przygotowywanie posiłków itd. – ma zupełnie inny charakter niż praca wykonywana przez gospodynię domową we własnym domu.
Płatny charakter pracy „opiekuńczej” – by użyć niesmacznego eufemizmu, którego liberalni i lewicowi postępowcy używają do dublowania obowiązków domowych oraz opieki nad dziećmi i osobami starszymi – wprowadza do tych zadań jakościową zmianę społeczną. Jest to z pewnością wyczerpująca praca, która nadal jest źle opłacana. Jednak w przeciwieństwie do zwykłej gospodyni domowej, osoby pracujące w tym sektorze nie są osobiście zaangażowane w pracę, którą wykonują. Nie ma ona z nimi nic wspólnego. Gospodyni domowa pracuje w swoim własnym domu, podczas gdy pracownik najemny wykonuje jedynie prace opiekuńcze w domu przez cztery, sześć lub osiem godzin w zamian za wynagrodzenie. Bez wynagrodzenia nie ma pracy. Samo opuszczenie domu i przejęcie odpowiedzialności za swoje życie społeczne – co wiąże się z podróżowaniem do miejsca pracy, rozmowami i wymianą doświadczeń z pracownikami z jej branży lub innymi, lub też przyjęciem przez firmę do tego rodzaju pracy, a w rezultacie dostrzeżenie wspólnych interesów klasowych, które łączą ją z innymi pracownikami firmy – pomaga pracownicy zrozumieć naturę społeczeństwa klasowego i jego wewnętrzne funkcjonowanie. To, że może ona zostać członkiem związku zawodowego i domagać się pewnych praw w świetle prawa, że rozumie potrzebę walki politycznej o swoje interesy itd. wprowadza do psychologii pracownicy najemnej „opiekunki” poziom polityczny oraz poziom świadomości i wartości własnej. Nie da się tego porównać z tym, co osiąga zwykła gospodyni domowa uwięziona w swoim domu. Wyobcowanie, którego doświadcza pracownik najemny, jest tym samym, którego doświadcza każdy pracownik najemny, niezależnie od tego, czy jest to hutnik, urzędnik czy robotnik dniówkowy: jest to wyobcowanie pracownika, a nie niewolnika. Dla gospodyni domowej jej dom jest jej światem; dla pracownika opieki ich świat jest na zewnątrz, w życiu społecznym i w obronie ich interesów jako pracowników i tysięcy ludzi takich jak ona.
Przekształcenie pracy domowej, opieki nad dziećmi i osobami starszymi w pracę najemną przygotowuje warunki dla przyszłego wyzwolenia kobiety i rodziny z niewolnictwa domowego poprzez uspołecznienie pracy domowej, po obaleniu kapitalizmu, czyli w socjalizmie. Jak zaznaczyliśmy wcześniej, chodzi o usunięcie uciążliwych prac domowych, które obciążają rodzinę (pranie ubrań, przygotowywanie posiłków, opieka nad dziećmi i osobami starszymi). Oprócz dobrze wyposażonych żłobków w dzielnicach i w zakładach pracy, socjalizm zbuduje w każdej dzielnicy ośrodki rekreacji i zabawy dla dzieci i młodzieży, wszystkie zadbane, zdatne do użytku i pouczające. Domy opieki nie będą ponurymi, brudnymi, źle utrzymanymi i drogimi miejscami, do których jesteśmy obecnie przyzwyczajeni, ale będą na poziomie wysokiej jakości hoteli, które będą darmowe lub tanie i będą posiadały przylegające do nich w pełni wyposażone placówki opieki zdrowotnej.
Pracownicy tego sektora nie musieliby pracować na długich, wyczerpujących fizycznie zmianach. Ich dzień pracy trwałby cztery, pięć godzin lub nawet krócej. Stosowano by najbardziej zaawansowaną technologię, aby do minimum ograniczyć wysiłek fizyczny potrzebny do zajmowania się osobami niepełnosprawnymi, starszymi lub chorymi. Cała technologia byłaby przeznaczona do minimalizacji pracy w każdym zadaniu, a zwłaszcza w tych, które wymagają dużego wysiłku fizycznego.
Jak genialnie ujął to Engels:
Już tu okazuje się, że wyzwolenie kobiety i jej zrównanie z mężczyzną jest i pozostaje niemożliwe tak długo, jak długo kobieta będzie się ograniczała do prywatnej pracy domowej. Wyzwolenie kobiety dopiero wówczas będzie możliwe, gdy weźmie ona udział na wielką skalę w produkcji społecznej, a praca domowa będzie ją absorbowała tylko w nieznacznej mierze. A to stało się możliwe dopiero dzięki wielkiemu przemysłowi nowożytnemu, który nie tylko umożliwia pracę kobiet na wielką skalę, lecz nawet formalnie jej wymaga i coraz bardziej dąży do wcielenia prywatnego gospodarstwa domowego do przemysłu społecznego.
Fryderyk Engels, „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa”, rozdział 9 „Barbarzyństwo i cywilizacja”, „Dzieła” tom 21, s. 178, Książka i Wiedza 1968
Za socjalistyczną alternatywą dla niewolnictwa domowego
Marksiści bronią uspołecznienia wychowania dzieci, opieki nad starszymi i niepełnosprawnymi. Społeczeństwo jako całość przejęłoby te zadania i uwolniło od nich rodzinę robotniczą, a zwłaszcza gospodynię domową. W rzeczywistości rozwój kapitalistyczny doprowadził już do uspołecznienia niektórych aspektów życia rodzinnego i wspólnotowego, czy to poprzez publiczne systemy zarządzania, czy też koncesje dla prywatnych konglomeratów (choć tylko częściowo i w niewystarczającym stopniu). Dotyczy to edukacji, opieki zdrowotnej, transportu, telekomunikacji, elektryczności, gospodarki odpadami itd. Od pewnego czasu obserwujemy podobny trend w opiece nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi, w tzw. usługach opiekuńczych.
Niemniej jednak w kapitalizmie te kroki w kierunku uspołecznienia obowiązków domowych mają swoje granice. Kapitaliści walczą z całych sił, aby uniknąć przekazania społeczeństwu większej części nadwyżki wartości, którą wydobywają od pracowników (źródła ich zysków), aby sfinansować powszechne uspołecznienie pracy domowej.
Mając to na uwadze, czy gospodyni domowa powinna otrzymywać pensję, aby móc polegać tylko na sobie, niezależnie od męża? Oczywiście, że powinna, ale nie ze względu na jej pozycję gospodyni domowej, od której musi się uwolnić. Żądamy, aby wszyscy bezrobotni otrzymali stałą, godną i dobrze płatną pracę, a w czasie, gdy są bezrobotni, powinni otrzymywać zasiłek dla bezrobotnych równy minimalnej płacy krajowej. Dlatego żądamy, aby gospodynie domowe, podobnie jak bezrobotni, otrzymywały te świadczenia, ale żądamy również dobrej jakości, dobrze płatnej pracy dla wszystkich i zachęcamy je do znalezienia pracy, która pozwoli im zarobić na własne utrzymanie. Zachęcamy je do poszerzenia swoich horyzontów o bardziej urozmaicone życie społeczne poza domem rodzinnym i do włączenia się w świadomą walkę innych pracowników o program przejściowy w kierunku socjalizmu z następującymi postulatami: bezpłatne publiczne żłobki, bezpłatne publiczne stołówki, bezpłatne publiczne pralnie i pozostawienie pracy „opiekuńczej” pracownikom najemnym. Państwo musi również zapewnić wyżywienie i podstawowe ubranie wszystkim dzieciom i młodzieży do 18 roku życia. Podsumowując, chcemy ograniczyć lub wyeliminować tzw. „obowiązki domowe”, które do tej pory były zadaniami gospodyni domowej, wyprowadzić ją z domu i przekształcić w osobę niezależną ekonomicznie od partnera.
Musimy wytłumaczyć klasie robotniczej, a w szczególności gospodyniom domowym, że tylko w ustroju socjalistycznym, w którym naczelne dowództwo gospodarki zostanie przekazane na własność kolektywną i będzie zarządzane demokratycznie przez robotników, będziemy mogli osiągnąć powszechne uspołecznienie prac domowych.
Jak wyjaśnia Engels:
Wraz z przejściem środków produkcji na własność społeczną pojedyncza rodzina przestaje być gospodarczą jednostką społeczeństwa. Prywatne gospodarstwo domowe przekształca się w przemysł społeczny. Opieka nad dziećmi I ich wychowanie stanie się sprawą publiczną…
Fryderyk Engels, „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa”, rozdział 2 „Rodzina”, „Dzieła” tom 21, s. 87, Książka i Wiedza 1968
W ten sposób, łącząc zdobycze socjalistycznej gospodarki planowej – pracę zbiorową i tłumienie chęci zysku w każdej ludzkiej działalności, prawdziwą miłość bliźniego bez religijnej hipokryzji czy interesowności, wraz z najbardziej zaawansowaną technologią i nauką – społeczeństwo socjalistyczne zlikwidowałoby wszelkie ślady domowego niewolnictwa i podporządkowania kobiety mężczyźnie, aby mogła ona wznieść się do swojego prawdziwego potencjału, czego od tysięcy lat odmawiało jej społeczeństwo klasowe.
Autor: David Rey
Tłumaczenie: Andrzej Tokarz
Tekst oryginalny: https://www.marxist.com/es-el-trabajo-domestico-un-trabajo-no-remunerado-de-como-una-premisa-teorica-falsa-conduce-a-una-posicion-practica-reaccionaria.htm
Tłumaczenie angielskie: https://www.marxist.com/housework-domestic-labour.htm